Pomysł na rozpiskę jak tylko odzyskam część swojej kolekcji (Fulcruma nie mam, ale już przegadałem to sam z sobą i sam z sobą się zgodziłem, że mogę nic nie jeść przez tydzień, żeby mieć na ten model):
https://conflictchamber.com/#c8201b_-0p ... 5e5e5f5fi7Circle Army - 75 / 75 points
!!! Your army contains a CID entry.
(Baldur 2) Baldur the Stonesoul [+30]
- Megalith [20]
- Woldwrath [37]
- Woldwyrd [9]
Blackclad Stoneshaper [0(3)]
Blackclad Stoneshaper [0(3)]
Blackclad Stoneshaper [3]
Blackclad Wayfarer [0(4)]
Gallows Grove [2]
Sentry Stone & Mannikins [5]
Sentry Stone & Mannikins [5]
Shifting Stones [3]
Shifting Stones [3]
Celestial Fulcrum (CID) [18]
Swoją drogą ostatnio przeżyłem jeden z tych dni, kiedy poczułem, że przeciwnika zrobiłem w chuja jak dawno nikt
Grałem na jakiś Trencher Theme chyba, prowadzony przez Jakes2, ogólnie jacyś Trencher Commandos, Maxwell Finn, 2 x Minuteman, 2 x Grenadier, chyba 2 weapon teamy, Hummersmith, Toster i jeszcze taki śmieszny light co ma karabin maszynowy i shield guarda.
Przegrałem rzut, po czym przeciwnik szczęśliwy i zadowolony z siebie wykrzyknął energicznie, że bierze stronę gdzie siedzi. Już wtedy wiedziałem, że nie rozumiem tego okrzyku triumfu. Przypomina mi to w sumie piękną nerd historię z poprzedniej już epoki "battla", kiedy w Kozłowie, na masterze w 8mą Edycję, nie kto inny, jak najsłynniejszy Ślązak po Solu, a na jednym Gnomiconie w pewnym zamkniętym pokoju wśród wtajemniczonych ludzi nawet nasłynniejszy Ślązak na świecie, czyli MYTER, wstępnie wstawiony, uparcie cast-ował "popychaczkę"(czar umożliwiający natychmiastowo w fazie magii zaszarżować oddział przeciwnika), na swój najdroższy oddział w którym również był generał, podtrzymujący armię przy życiu (przy śmierci generała, zombie itd. się "rozsypywały" co turę). No i uparcie re-castował tę popychaczkę, na zasadzie "bo mogę"(Tylko Vampire Counts mogły rzucać jakiekolwiek czary więcej niż raz na turę, bo były super-gięte, jak zawsze), aż w końcu weszła mu IFka(Irresistible Force; dublet szóstek; czar wchodzi automatycznie, przeciwnik nie ma możliwości Dispela, ale caster dostaje jakiś negatywny efekt z tabelki (od wbijania sobie rany poprzez wbijanie rany innym czarodziejom po duże wybuchy z ogromną siłą, aż po melanż ostateczny, czyli castera wsysa dziura w rzeczywistości i jest usuwany z gry)). No i Myter rzucił tę IFkę i podskoczył z radości, okraszonej klasycznie polskim "JES!". Jego przeciwnik, wyraźnie znudzony całą grą, nie zdradził cienia emocji poza porozumiemawczym spojrzeniem w moją stronę (tym z cyklu "WTF?!"). Okazało się, że Myter się dopchał do klocka korsarzy (Bazowo jeden atak, ale dodatkowa broń w drugiej ręce dawała im drugi atak, a efekt z dobranego magicznego sztandaru który nosili (Banner of Rage?) dodatkowo dawał im frenzy, w każdym razie jeszcze jeden dodatkowy atak), który ma bazowo Hate (przerzuca nietrafione ataki w walce wręcz), a do tego turę wcześniej został nie niego rzucony pewnie dalej hejtowany przez wrogów 8mej edycji i zwolenników grania "w siódmą edycję ale 6-edycyjne booki" czar "Brzytwa"(Okham's(?)Mind Razor; oddział używał wartości swojego Ld (w tym wypadku 8/9/10 w zależności jaki bohater byłby w oddziale), zamiast swojej siły (bodajże 3). Tak więc innymi słowy horda takich panów, z inicjatywą dużo wyższą niż dopchnięci do walki Strażnicy Grobów(ale to po Polsku bekowo brzmi, hehe; aka Grave Guard), uderzy pierwsza, wypłacając po trzy ataki od łebka. Zakładając, że dostawi się siedmiu, to 21 ataków, plus 14 ataków z tyłu("supporting attacks", drugi i (czasami) dalsze rzędy formacji również atakowały), czyli nie wliczając potencjalnych bohaterów, 35 ataków trafiających na 3+(chyba, że Strażnicy Grobów byli w aurze Crown of Command, wtedy Korsarze trafiali na 4+, nie pamiętam tego szczegółu), z przerzutami nietrafionych. Potem zabijali na 2+. Grave Guardzi chyba mieli Drakenhof Banner dający 4+ "regenerację"(sejw), to też mi już umknęło. Nawet jak mieli, to i tak koniec końców Myter wpadł tym triumfalnym(niedługo) oddziałem niczym szarża pod Somosierrą, ale Korsarze uderzyli pierwsi, większość gwardii wyparowała, potem klepnęła parę ran (bili bardzo mocno, ale "wolno"), podczas rozliczania combatu umarlaki się porozsypywały bo zamiast zdawać "Break Test", po prostu traciły punkty życia za każdy punkt o który przegrały starcie, zamiast zdawać test Ld(Leadership), jak "normalni" żyjący Kowalscy i Orkowie i te takie typy. Obecny w oddziale generał armii Vampire Counts zginął więc cała armia się rozsypała i było po bitwie. Czyli koniec końców podsumowując ten przydługi wywód...
ŚPICIE, WNUCZKI? Kurwa chyba piszę to już 3cią godzinę... Nikt przy zdrowych zmysłach nie dotykał, nie zbliżał się nawet swoimi modelami do "zbrzytwowanego klocka korsarzy", który swoją drogą był takim "boogeymanem" ówczesnej mety, chociaż wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy co to jest boogeyman. Konkluzja konkluzji jest taka, że każdy uciekał od korsarzy jak mógł, ale tylko ktoś z jądrami jak żelbetonowy nosorożec, Śląski (już nie- jąkający się)Tur fedrowania wungla oraz obscenicznych i niehigienicznych zachowań motywowanych stanem świadomości zabarwionym wielokrotnie przekraczającą wszelkie normy zdrowotne w cywilizowanych krajach konsumpcją alkoholu, Myter, postanowił sam się "wepchnąć"(w fazie magii zamiast w fazie ruchu, typowe zagarnie armijne w tamtym czasie i od zawsze w sumie) w ten Klocek korsarzy i zasadniczo przegrać grę.
W sumie żarcik trochę bardzo sytuacyjny, ale kiedy tak mi się tak przypomną te dwa okrzyki radości i te, roześmiane oczy, niczym noworodek na widok cycka, wyrażające ekscytację czymś dobrym, co za chwilę, w niedalekej przyszłości, go spotka, widzę tę samą energię kosmosu, która nawet najciemniejszy dzień rozświetli pozytywną energią, która nadchodzi z najbardziej nieprzewidywalnej strony. Tak czy inaczej, deploy raczej standardowy, Wyrdy z mojej lewej obok siebie jako Assassination team, niedaleko nich Cassius the #CasterKillMaker, potem zaraz obok Pureblood, za nim Argus, Stalker, potem w środku cały chaff, czyli 2 Sentry Stones, gobbery, chef i shifting stones, i na prawej flance Feral. No i w ten sposób zacząłem swoją turę, ostrożnie podszedłem do przodu, do lasu po lewej, w którym chował się Stalker i 2 Woldwyrdy dorzuciłem swój własny las, ogólnie zabunkrowałem się w miarę bezpiecznie, bo nie wiedziałem, co Ci inni trencherzy robią. On w swojej turze jak zwykle marnuje czas ustawiając jakieś covering fire'y które i tak nic nie robiły, strzelając jakimś dziwnym małym gównem do patyczaków, którzy i tak wracają, Minuteman wskoczył gdzieś głęboko na moją flankę i poranił Stalkera bardzo nieprzyjemnie, wyciągając 2 aspekty (mind i body). Swoją drogą serio, może jestem marudny, ale bestie Cyrklowe są za drogie. Byle gówno typu Cryxowy Stalker spod Aiakosa, czy jakiś gówniany skaczący warjack cygnarski co wygląda jakby był z jajka niespodzianki, spokojnie wbija połowę/dwie-trzecie obrażeń w Warpwolfa, bez większej inwestycji innych aktywacji (2 focusy w alokacji i ewentualnie jakiś debuff, żeby na farcie Wilka wy-solować na 1 aktywację). Rant over na chwilę. Tak czy inaczej przeciwnik stawia Jakes2 na górce za objective'm, tym dającym cover, więc stoi sobie dumna i blada z Def 22(16?+4+2), 2 fokusy zakampione, shield Guard za nią w 3 calach, Hammertime(smith?) też 3 cale od niej, żeby jej dawać +2 arma z Escort... No i właśnie, ten Escort. Pytam przeciwnika, czy Escort to UpKeep i... on już wiedział. Blask w oku od razu zgasł jak nadzieja całego narodu Polskiego na to, że w Polsce będzie druga Irlandia. W głowie odpaliłem misję #AssassinationMachine, powiedziałem przeciwnikowi, że umiera i zabrałem się za realizację planu. W maintenance phase dokładam patyczory, jeden, żeby Gobber Chef go zamarynował i przyozdobił awokado, żeby Pureblood go zjadł i sie odstresował (2 fury za dużo), drugi gdzieś tam pluć drzazgami w te trencher komand-plewki(hehe, nie przydał się ten stealth, co?
) Na lewej flance, naprzeciw Jakes ranny od tego małego ciulka Stalker boostując, żeby mieć 2 kości, czyści z berserkiem jammujących trencherów, uwalniając Cassiusa i Woldwyrda, żeby sobie obaj spokojnie zajęli pozycje. Cassius biegnie, przytula się do Hammertime'a zaraz obok Jakes, odpala się drzewo, chyba miało ze 10 furii, bo turę wcześniej zabiłem trochę modeli, W sumie to mogła być już 3 tura, pamięć coś niedomaga. Tak czy inaczej, drzewo rzuca teleporta do cassiusa, rzuca animus Wild Argusa, rzuca Curse of Shadows, na dowidzenia z dwóch pozostałych kości rzuca strangleholda który zadaje 4 obrażenia. Aktywuje się Woldwyrd, lewituje sobie przez lasek aż Jakes się pojawia w polu widzenia, z Purgation 3 kostki do trafienia, Def 15(bo cover i elewacja i melee), trafione, Shield Guard na jacka z tyłu, okej, drugi strzał, trafiony, boost na dmg, 4 kostki na jakieś -2, 16 obrażeń, nawet po spaleniu foca 11 obrażeń i instant kill. Living the Woldwyrd dream, baby! Jednym strzałem urwałem dupę warcasterowi przeciwnika
Kiedyś, jak juz Woldwyrdy zostaną znerfione, albo wyparte z mety przez bunkry i inne structures, będę mógł opowiadać nowym graczom, "Był kiedyś taki czas, że wujek Jasif grał Circle Orboros i zrobił caster killa 1 strzałem z Woldwyrda". Oczywiście będzie to bardzo nieakuratne (pominę zbędne szczegóły), ale wszystkie wargamingowe legendy są doprawione typową dla nerdbardów przesadą, chociaż oni by nazwali to licencją poetycką. Oczywiście poza legendami o Klocku. O nim legendy trzeba cenzurować i upraszczać, żeby ludzie to wszystko przetworzyli w ciągu jednej rozmowy i nie wezwali Policji. Innymi słowy, cokolwiek słyszałeś o Klocku, na prawdę było 10 razy gorzej, a wersja obiegowa jest dostosowana do transmisji na TV Polonia w piątek po północy. Jakby pały cokolwiek pytały to ja gościa oficjalnie nie znam, jakby co.
Ufff, udało się to spisać i nie zapomnieć nic, chyba. Tak czy inaczej w weekend testuję swojego starszego Baldura (nie zmieniony od Welsh Masters) na Ghost Fleet. Tymczasem kminię nad wepchnięciem 2 x Scarsfell Griffon pod Wurmwoodem, żeby bardziej elastycznie się wymieniać, biedne Warpwolfy giną od byle czego (wszystko wydaje się mieć wystarczająco buffów/naturalnie wysokiego Mata) żeby nie mieć problemu z trafieniem w Def14, a potem arm 17 to już nie jest problem. Mój obecny plan to 2 Scarsfelle jako finiszerzy nastawieni na kończenie zmiękczonych ostrzałem heavies. Co prawda wydaje się to wysoką inwestycją (dużo cennych aktywacji), ale chyba lepsze to niż posyłanie Warpwolfa który ginie turę potem. No nic, pokminię i pogram. Modelarsko też trochę się posunąłem, wrzucę za jakiś czas parę zdjęć, planuję też założyć bloga, żeby szlifować Inglisz i dodać tajm manadżment, analitikal finkink, selfpabliszing, rajting skils, dedlajn miting, i krosmedia promołszon do mojego SIWI, jak również wkręcić się w media prodakszen.
To tyle, wnusie, wujek Jasif idzie spać bo jutro jest kolejny dzień żeby go przejebać bez celu, ewentualnie coś tam dobrego wszamać i posklejać ludziki do nowej rozpy. Peace and love, make Warmachine, not War!