Moje gry na WTC
Zaczynając od początku zostałem wybrany na czwartego i od razu wiadomo było, że będę grać piratami plus czymś. Próbowałem kilka buildów specjalnie z myślą o drużynówce (np. eAsphyxious na pHaley), ale po DTMach stwierdziłem, że jednak trzeba wziąć drugą solidną rozpę, której dobre MU w większości pokrywają się z tymi pierwszej, żeby nie mieć problemów ze spalaniem pierwszej listy. I w ten sposób powstała rozpa Gorka3, która zagrałem do tej pory ponad 20 gry i do końca być może jeszcze jej nie czuję, ale przegrałem do tej pory nią tylko dwa razy (Arhain i Riv). Do tego piratami zagrałem pewnie grubo ponad 50 gier, a być może i więcej, oraz starałem się w miarę moich możliwości dawać moim współtowarzyszom z Wawy szansę ogrania się z innymi Cryxami z WTC (Arhain i Torres).
Jechaliśmy tam żeby wygrać, wydaje mi się jak każda inna drużyna, ale tak patrząc realnie to ja osobiście byłbym bardzo zadowolony z wyniku 5:1, do którego zabrakło naprawdę niewiele, a uważam że 4:2 jest b. solidnym występem naszej drużyny.
Bitwa nr 1 - USA Stripes
Już na samym początku b. ciężka przeprawa. My wszyscy zestresowani, bo pierwsza bitwa, a tu jeszcze Hameryka. No trudno, trzeba ich pokonać. Ze stresu zgubiłem swoją czapkę zwycięstwa, przez co pewnie koniec końców przegraliśmy
Parowanie:
Wygraliśmy rzut i postanowiliśmy, że wybierać będziemy tereny i dwa MU, oddając im 3. Parowanie wyszło bardzo dobrze wg. naszej aplikacji. Rzuciliśmy biednego Torresa na pożarcie pHaley z dwoma kolosami. Ja miałem 40% przeciwko eVayl. Arhain, Chomik i Pyra mieli zaznaczone po 60% odpowiednio przeciwko Cryxowi, Khadorowi i Oborze.
Moja gra:
Incoming. Charles wygrał rzut na zaczynanie, obie strony były plus minus takie same, na środku było jeziorko, ja miałem trencha naprzeciwko jego strefy. Wiedziałem, że na dłuższą metę raczej przegram na attrition z eVayl, więc starałem się grać tak, żeby skusić Charlesa, żeby jak najbliżej nią podszedł. W swojej drugiej turze on zrobił błąd i wpuściłem za darmo trzy dorobione McThralle na Scytheana bez żadnego def czaru/animusa jednak od 6 tylko jeden combopunch wszedł i nic za bardzo nie zrobił (wcześniej ten scythean miał już z 6-7 dmg zadanych). Poza tym znowu było smyrando. W swojej turze nr 3 Charles czyści swoją strefę i dominuje za punkt. Myślę, że to moja szansa, mam CK jeżeli uda się przesunąć Scytheana z Admonition z drogi do Vayl. Żeby go podpuścić podchodzę 5" od niego Admonią i albo się ruszy, albo zdejmuję Admonition za friko. Tutaj on ma dwie opcje: albo przesuwa się z drogi do Vayl, gdzie ja mam CK, albo zastawia eVayl i ja featuje na attrition i powinienem zabić dwa Scytheany i Anioła. On robi drogę do Vayli. Wiedziałem już wtedy, że jesteśmy 0:2, więc myślę super! Wszystko ustawiam zajebiście, aktywuje Deneghrę, podchodzę do Shreddera, odpalam feata, ciapam tego Shredera lagą i mam już rzucić Scourge'a w Vayl i ogarniam, że wyczyściłem drogę dla kurczaka, ale go nie ruszyłem. Myślę sobie, że dawno tak nie dałem dupy i drużyna przegra przez mój stres i głupotę. W takim razie kampie foki i próbuję grać na attrition z Deneghrą stojącą na czele mojej armii. Zabijam tylko jednego Scythana, rzucam mu jakieś modele na pysk. Do tego mam tylko 20 minut, bo bardzo długo kminiłem nad tym CK (plan był taki, że w Vaylę na dwóch furiach, bez Tenacity, na moim feacie leci z puppetmasterowany zboostowany scourge od 6, venom, jeden dorobiony McThrall i jeden Sea Dog z NQ w bąblu Hawk). Czekając na zmiażdżenie na attrition ku mojemu zdziwieniu Charles idzie w CK. Dostałem Oblitę w pysk, Icy Gripa, zfeatowany strzał z rawagory (pudło), anioła (nie przebił zbroi), niezfeatowany strzał z anioła i stingera. Ja modląc się przy każdym strzale ogarniam pod koniec, że zostałem na 8 kropkach. To zostaje ogień. Charles rzuca 9 i zostaje na jednej kropie. W swojej turze zabijam bez problemu eVaylę. Głupi błąd w grze i zamiast wygrać skillem wygrałem fartem. No zdarza się. Cieszę się jak głupi i dowiaduje się, że tylko mi się udało. Chomik przegrał na czas potrzebując rzucić 3 na jednej kości na odległość rzutu, Karol dostaje CK na dwie tury, przy sporej przewadze na attrition dlatego, że w swojej turze poprzedzającej CK nie jest w stanie trafić wardersami w wardersów z eleapami żeby zczyścić kilka nyssek. Myślę sobie, że trochę kiepsko, ale mamy jeszcze 5 gier do wygrania.
Bitwa nr 2 - Portugal Prime
Wiedzieliśmy, że to raczej kiepska drużyna, ale nie chcieliśmy przegrać drugiej bitwy. Parowanie było raczej po naszej stronie.
Moja gra:
Grałem Gorkiem3 na tiery Rashetha. Do tego supply&demand, czyli killbox. Od początku wiedziałem, że prędzej czy później wejdzie mi CK, a na attrition raczej przegram. Obiegam satyrkami dookoła, przy okazji wyjmując krokodyle. Nie ruszam w ogóle bestii. W trakcie obiegania, udało się wpuścić jednego incorporeal soulhuntera w Rashetha, zaangażowawszy oba BB. Wbijam mu chyba za 10. Z dwie tury później mam CK. Na dupie Rashethe mam 4 raiderki, w tym Sea Witch z minifeatem, przed nim Helldivera z 1 focusem. Goreshade wjeżdża 12" do przodu, odpala feata mrożąc Rashetha i BB. On ma 4 furie. Zaczynam syphon boltować, on nie od razu transferuje dmg, przez co wpuszczam 4 syfony, które same go zabijają. Drużyna idzie 5:0, co nie dziwi, ponieważ Portugalczycy nie należą do topu światowego.
Bitwa nr 3 - United Nations
W mojej opinii bardzo mocna drużyna. Zostaliśmy z takimi sobie pairingami. Torres miał 50/50 z eVaylą, Karol miał lekką przewagę przeciwko Rahnowi, Chomik wydawalo się nam, że ma przewagę z Katem, Pyra dostaje autowpierdziel od eLicha, ja mam bardzo pod górę z pNemo.
Moja gra:
Into the Breach. Wiedziałem, że jest raczej bardzo źle. Ale miałem pomysł na grę Gorkiem, a mianowicie wykorzystać to, że prawdopodobnie tylko stormwall będzie pilnował strefy, więc agresywnie dominować flagę, a w razie tego, że stormwall by do mnie podszedł pojechałbym i zdominował strefę. Tereny był takie, że on po swojej stronie naprzeciwko flagi miał trench, a na środku stoły był trudny teren. On zaczynał. Wystawiam się w pierwszej turze na Chain Lightiningi w Satyxisy, mając nadzieję, że w zamian Gorek zabije Thorna. Zabija mi z 3 raiderki i zostawia Kapitankę na jednej kropce. Tutaj popełnia błąd, który kosztuje go grę, dobija ją Eiryss. Myślę, że jestem w domu, 5 satyxis kombinuje się z szefowej w Eiryss zabijając ją. Reszta biegnie do trencha angazująć Blazersów. Kawalerie biegną bardzo na flankach. Na prawej oba MW. Niestety mylę się o jakieś 0,5" i Goreshade nie może doszarżować do Thorna, więc rzuca na siebie Occultację i szarżuje gdzieś do przodu, żeby w następnej turze dominować flagę. Następnie Daniel ma mega rzuty zabijając mi zaangażowane satyxisy w Trenchu i trochę się zaczynam bać. Ja w swojej turze biegnę Soulhunterami do trencha, żeby zaangażować Blazersów. Mam farta bo jeden Mechanithrall na wiwat zabija Blazersa, wbijam kila innych w stormwalla, cośtam go skrobiąc. Bane Cavalery próbuje obiec Stormwalla i dostać się do Nemo, który stoi na krawędzi stołu. On w swojej robi kolejny błąd, nie kontestując mi flagi (wrzucił poda żeby zabić McThralla). Potem próbuje tam dobiec Thornem, ale ma za krótko. Ma trochę pecha, bo nie trafia na 9 z boostem i arcane secretsami w soulhunterów, i dopiero drugie błyskawice na nich lądują cośtam zabijająć. W tym momencie ja jestem w domu. Robię ride-by-attack Gorkiem żeby zamrozić Thorna i się cofam do flagi. On mnie dorzyna na drugiej flance. Ja mam trochę pecha przy biciu w objective i zostawiam go na kilku kropach. 3:0 dla mnie. Jego tura, okazuje się, że Thorn jest poza kontrolą, więc się nie odmrozi. Daniel próbuje sobie oczyścić drogę żeby Stormwall doszedł contestować flagę. Rzuca w niego pioruny z Arcane Secretsami. Ja śmiejąc się krzycze: Triple Ones!. Niestety rzeczywiście rzucił trzy pały. W tym momencie mówi, że ma dosyć. Obraca Stormwalla i zabija sobie Nemo. W tym momencie dowiaduje się, że jest 2:2. Zostaje gra Karola z Rahnem, gdzie wyglądało ciężko i Karol wygrał na czas, ale retrospektywnie jego przeciwnik nie miał jak wyjąć mu wszystkiego ze strefy i zascorować ostatnich dwóch punktów.
Potem idziemy jeść, pić i ja idę wcześnie spać, bo jestem nieżywy. 3:0 pierwszego dnia i dwie gry pod górę, byłem bardzo zadowolny.
Resztę opiszę wieczorem, bo muszę wychodzić na zajęcia.